Nie sposób przejść obojętnie obok wyzwania KTM,
więc choć streszczona relacja musiała powstać ;)
U nas jesień okazała się być wielką gonitwą, a zaczęła się od małego postanowienia, że poszukamy na rynku mieszkaniowym nowego lokum... Wybór okazał się bardzo trudny, ostatecznie pełen kompromisów, ale finalnie mam nadzieję trafiony :) Fakt, zanim zagnieździmy się tam na dobre, czeka nas zima na nie swoich śmieciach, a kto wie... może i wiosna...
Tak czy inaczej, wobec tej zmiany, konieczne też okazała się sprzedaż obecnego gniazdka, za którym będziemy najzwyczajniej w świecie tęsknić... Oby było tak przytulne też dla nowych właścicieli :)
I właśnie z racji tejże zmiany bardzo pracowicie wyzbywamy się naszych słoikowych zapasów, co by nie mieć z nimi wielkiego zachodu podczas przeprowadzki ;) Rodzina wzdycha przeogromnie na kolejną zupę ogórkową (ale szarlotki się nie czepiają!). Dziś wprost błagali o kartoflankę, bo kolejna ogórkowa podobno zniszczyłaby im już i tak niezapowiadający się przyjemnie poniedziałek...
Niech będzie, jak proszą, ogórkową zrobię za 2-3 dni. Swoją drogą, pomysły na dania obiadowe z ogórkami kiszonymi bardzo mile widziane (moja rodzina będzie wdzięczna ;)).
Właściwie planowana przeprowadzka znacznie ostudziła nasze zapały na zapasy słoikowe, dzięki temu też nie oszczędzamy się w zajadaniu naszych działkowych jabłuszek, których w tym roku było naprawdę niemało!
Poza sprawami mieszkaniowymi, staraliśmy się nadgonić z bieżącymi tematami, i tymi, których trzeba dopiąć przez nadejściem zimy. Tak więc bardzo owocne zbiory przeplatały się z pracami porządkowymi na działce i w ogródku przy naszym mieszkanku :)
W ferworze nie obyło się też bez zrobienia dekoracji jesiennych, w tym małej dyńki z szybkim decoupage, karteczki, wspólnie i przez dzieci wykonanych lampionów :)
W czasie urządzanego w domu Kinder Party uwikłaliśmy naszych małych gości w przygotowanie pizzy, staraliśmy się też jak zwykle zasiadać rodzinnie do stołu, w czasie długich, pełnych rozmów i śmiechów posiłków.
Czasami sprawialiśmy naszym podniebieniom trochę przyjemności i -znajdując sposób na zrobienie ciasta bez miksera (bo nasz niedawno odmówił współpracy), piekliśmy baaaardzo leniwe ciasto … leniwca ;)
Nie obyło się bez jesiennych porządków, do których garnął się chyba jedynie nasz latający pupil ;)
Nie pominęliśmy też spacerów z podglądaniem zwierzyny, polnych gonitw, podziwiania zachodów słońca lub księżyca owianego jesienną mgłą.
Była praca, ale i zabawy, gry, była radocha :D
Więc... mimo tej całej gonitwy, zamętu i lekkiego lęku, co to będzie dalej...
było wspaniale (nawet z tą moją natrętną ogórkową ;)).
:*